wtorek, 11 listopada 2014

Prolog

            -Jesteś tego pewna? - spytał Zayn kolejny raz.
-Tak! Mówię Ci to szósty raz z rzędu! Działaj chłopak. - uśmiechnęłam się do Niego zaciskając dłoń w pięść. - No dalej, Zayn!
- No dobra, już. Co Ty się tak niecierpliwisz kobieto? - marudził chłopak.
- Bo się ociągasz pacanie! - rzucił Louis krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- No.. delikatnie rzecz ująłeś, Lou. - powiedział Niall ziewając. W tym momencie wyglądał jak jakiś leniwiec. Wyłożony na ciemnej kanapie w pokoju Malika z jedną nogą na oparciu, a drugą na podłodze, kończąc trzecią paczkę orzeszków w chilli o bliżej mi nieznanej nazwie, wyglądał komicznie. Jeszcze te Jego włosy rozczapierzone na każdą możliwą stronę świata. Żałuję, że nie miałam wtedy możliwości zrobienia zdjęcia!
- Powinniście mnie wspierać! Pff, tacy przyjaciele to..
- Zamknij się i rób! - powiedzieli chórem Liam, Louis i Niall.
- Dobra, dobra, dobra, no już! - jęknął Zayn i sprawdził czy Jego 'cudowna maszyna' działa. Zamoczył metalową końcówkę w małym, żółtym pojemniczku wypełnionym czarnym tuszem i nacisnął stopą na pedał niewielkich rozmiarów. Zamknęłam oczy i usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk maszynki do robienia tatuażu. Nie umiem go nawet z niczym szczególnym porównać, czy powiązać. Specyficzny, choćby jak pierdy Nialla. Może i teraz się śmiejecie, albo twierdzicie, że to głupie, ale to prawda! To idealne porównanie w obecnej sytuacji. Każdy pierd Blondasa jest specyficzny. Mianowicie jebie jak skurwesyn, ładnie mówiąc.
         W jednej sekundzie poczułam tylko delikatne ukłucie na lewym nadgarstku. Zaczął. Nie, nie patrzyłam. Bałam się. To był mój pierwszy tatuaż. Bardzo spontaniczny z resztą. Zastanawiałam się cały czas na co się zgodziłam. A jeśli nie wyjdzie? Nie, przecież Zayn dziarał wszystkich chłopców (no, z wyjątkiem Nialla, który ciało ma wolne od jakichkolwiek tatuaży), to nie ma prawa wyjść źle. 
- Ej, panna, a Ty co taka nagle cicha i przygaszona się zrobiłaś? - powiedział Liam, zapewne do mnie, bo przecież byłam obecnie jedyną dziewczyną w ich towarzystwie. Ale nadzwyczaj inteligentna Maja, musiała oczywiście zadać głupie, kompromitujące pytanie.
- Ja? - powiedziałam, nie podnosząc powiek ani o milimetr.
- Nie, wiesz? Nie Ty, Harry! - zaśmiał się Li, pewnie przewracając przy tym swoimi ciemnobrązowymi oczami.
- No wiesz... Harry ma takie słodkie loczki, niewinną buźkę i czarujące oczy... możliwe że na panienkę wygląda. - powiedziałam uśmiechając się szeroko z nadal zamkniętymi oczami.
- Nie ma cycków, ani tyłka... - otworzyłam w tym momencie oczy, by zobaczyć Lou. - ...ani za co złapac, ani nic... nie, Harry dziewczyną nie jest! - oświadczył Louis przecierając nadal kciukiem i palcem wskazującym po brodzie, podkreślając tym samym, że bardzo poważnie zastanawia się i myśli.
          Kątem oka, zauważyłam tylko, jak Harry wychodzi z pokoju prawie bezszelestnie i zamyka za sobą drzwi z niebywałą ciszą, czego w zwyczaju nie miał. Zapewne wydarzenia ostatnich tygodni, lub raczej dni (te były bardziej uderzające), znów biegały wewnątrz Jego myśli, tym samym rujnując już to, co w sobie odbudował - poczucie humoru. 
           Ale może lepiej zacznę od początku, od tego, jak się znalazłam w domu chłopców i jak ich poznałam. Cofnijmy się zatem do 5 kwietnia 2014 roku. Opowiem Wam historię o moim życiu.





OD AUTORKI:
Króciutki prolog, który ma Was zachęcić do tego bloga.
Wyrażajcie opinie. :)

4 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz! :)