środa, 12 listopada 2014

Rozdział pierwszy.

Jesteś młodym i ambitnym fotografem? Poszukujesz przygód i nowych doświadczeń?
Masz kolegę lub koleżankę chcących pracować w modelingu?
MAMY COŚ WŁAŚNIE DLA WAS!

O co chodzi? Model lub modelka pozuje, a fotograf ma uchwycić jak najlepsze momenty.
Nagroda? Możliwość pracy z gwiazdami światowego formatu!


Szczegóły wyślemy w odpowiedzi na każde zgłoszenie.
Wysyłajcie swoje prace do 20 kwietnia 2014r. do godziny 23:59.

Kto wie, może czekamy własnie na Waszą dwójkę!


   Przeczytałam informację widniejącą w jakiejś gazecie dla nastolatek przeglądając ją w supermarkecie. Od razu pomyślałam o mnie i Alex, przecież ja robię zdjęcia, a ona zawsze mi pozuje. To idealna okazja w końcu spróbować własnych możliwości! Bez chwili zastanawiania się zrobiłam zdjęcie telefonem i wysłałam Oli w wiadomości na Facebook'u. Wzięłam gazetę, za którą przy kasie zapłaciłam 3zł (jak te dzieciaki mogą to kupować, za tyle pieniędzy ;o) i szybkim krokiem opuściłam market. Po kilku minutach siedziałam już w aucie, w którym czekała na mnie mama. Nie zauważyła tej beznadziejnej gazety, którą wzięłam, gdyż zaraz po odejściu od kasy schowałam ją pod bluzę. Byłoby mi strasznie głupio, gdyby widziała, że jej siedemnastoletnia córka czyta jakieś badziewie dla trzynastolatek. Ale może ten mały stos kartek spięty niezgrabnie dwoma zszywkami był moimi, i rzecz jasna Alex, drzwiami do kariery.
 - Olkaaaaa, słuchaaj!
 - Tyle razy ci mówiłam, NIE.OLKA. - usłyszałam w słuchawce po drugiej stronie.
 - No, oki, przepraszam. Jest sprawa! Za 10 minut bądź w parku, tam gdzie zawsze, mam ci coś ważnego do powiedzenia.
 - Spoko, ale co to za...
 - 10 minut, paaa! - rozłączyłam się. Wiem, ze to niezbyt ładnie i kulturalnie, ale gdybym przedłużyła tę rozmowę to z naszego spotkania nic by nie wyszło, a Ola tak czy inaczej wyciągnęłaby wszystko ode mnie w ciągu tej jednej rozmowy. 
   Szybko wcisnęłam się w bluzę, którą jakimś cudem miałam już drugi rok i nadal była w stanie używalności. Wzięłam jakąś torebkę leżącą obok łóżka, wrzuciłam do niej dokumenty, portfel i gazetę, którą wcześniej kupiłam, schowałam telefon i słuchawki do kieszeni, i wybiegłam z domu. Zeskakując ze schodów prawie wylądowałam brodą na ziemi, jednak moja koordynacja ruchów jakoś mnie od tego uratowała. Pierwszy raz byłam na czas w umówionym miejscu i to w dodatku przed osobą, z którą się umówiłam. SUKCES! Tę chwilę, którą czekałam na Olę, poświęciłam na słuchanie kolejnej piosenki z playlisty. Zaczęłam pod nosem nucić i śpiewać co drugie słowo utworu Artura Rojka Syreny
   Popatrzyłam na zegarek 16:09. Cztery minuty po czasie. Zadzwoniłam do Oli, nigdy się nie spóźniała.
 - Gdzie jesteś, hm? - spytałam lekko zniecierpliwiona.
 - Teraz już wiesz jak się czuję, kiedy Ty się spóźniasz. Zaraz będę, usiądź na ławce. - powiedziała to tak jakby mnie widziała.
 - Dobra. - rozłączyłam się i wykonałam polecenie przyjaciółki, jednak moje rozkojarzenie lekko mnie rozbiło i przez chwilę zapomniałam po co przyszłam do tego parku. Ach tak, gazeta, ogłoszenie, Alex, fotograf, modelka, konkurs, wygrana. Nie, nie, nie, nie, nie, stop. Bez tego ostatniego, przecież wszystko się może wydarzyć.
 - No hej! - usłyszałam przez muzykę lecącą nadal z moich słuchawek, które momentalnie wyjęłam z uszu.
 - No witam panią! Jak tam, co tam? - spytałam zwijając słuchawki w niezgrabną, poplątaną kulkę i wrzuciłam do torebki.
 - Wszystko dobrze, ale teraz mów, po co mnie tu ściągnęłaś.
 - W takim razie usiądź, bo jeśli to usłyszysz możesz tego nie wytrzymać na nogach. - ucieszyłam się, że od razu przeszła do tego tematu.
   W tym samym momencie, w którym usiadła na ławce, zaczęłam opowiadać przyjaciółce o tym, co przeczytałam w gazecie. Pokazałam jej artykuł i czekałam na reakcję. Z początku słyszałam tylko "no nie wiem.." i niepewne wzdychanie, ale po chwili ożywiła się, zaczęła śmiać i powiedziała:
 - Dobra, hahaha, żartowałam! Pisze się na to! Kiedy idziemy zrobić te zdjęcia?

   I w ten oto sposób powstały najlepsze zdjęcia od początku naszej współpracy, czyli od początku przyjaźni, która trwała już prawie 5 lat. Wybrałyśmy najlepsze trzy ujęcia, gdyż tak było napisane w szczegółowej wiadomości od organizatorów, do tego dołączyłyśmy swoje dane personalne i namiary, zdjęcia legitymacyjne (na którym obie wyszłyśmy jak takie dwa ziemniaki, za co -.-) i wrzuciłyśmy do jednego folderu. Tak, folderu, nie koperty. W dwudziestym pierwszym wieku ludzie nie znają już chyba takiego pojęcia jak 'koperta' czy 'list'. Niedługo dzieci zaczną pytać co to papier i długopis, i jak to wygląda, bo słyszały, ze kiedyś się czegoś takiego używało. Ciemnogród taki nastanie na świecie, że szok. Wracając do ogłoszenia i konkursu. Wysłałyśmy na podanego maila wiadomość i czekałyśmy. na jakikolwiek odzew. Wiadomość mailowa była informacją o przegranej.
   Minęły już 4 dni od wysłania zgłoszenia. Siedziałyśmy co dzień przy telefonie i co chwilę sprawdzałyśmy pocztę. To już jakaś paranoja. W końcu 10 kwietnia 2014 roku, piątego dnia od wysłania zgłoszenia, równo o godzinie 12:30 zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
 - Słucham?
 - Maja Tadla?
 - Owszem.
 - Dostała się pani wraz ze swoją modelką Aleksandra Janas do finału konkursu "Uchwyć najlepszy moment"!
 - Serio?! Ale pan tak poważnie?! My? Ale jak to?! Udało się? Tak... udało się! - mówiłam jak najęta sama do siebie.
 - Tak, mówię całkiem poważnie. Zapraszamy bardzo serdecznie na losowanie gwiazd do Poznania, dnia dwunastego kwietnia dwa tysiące czternastego roku o godzinie trzynastej zero zero w Galerii Malta!
 - Mamy być obie tak? - powiedziałam już spokojniej, jednak nadal tuptając, jak małe dziecko, w miejscu.
 - Tak, obie. Wylosujemy gwiazdy światowego formatu, z którymi będziecie mieć możliwość współpracy, Ty z koleżanką oraz druga para zwycięzców z Polski. Poduczajcie się jeszcze angielskiego! Musicie być!
 - Oczywiście, że będziemy! Dziękuję za informację, do zobaczenia!
 - Gratuluję, widzimy się w sobotę! - powiedział facet ze słuchawki i się rozłączył.
   Chwilę jeszcze stałam w totalnym osłupieniu, nie dowierzając, że się nam udało. Zanim dotarła do mnie w jakiejś tam minimalnej części ta wiadomość od razu zadzwoniłam do Oli.
 - Dzwonili do mnie! - pisnęłam zaraz po tym jak odebrała.
 - Do mnie też!
 - Aaa!
 - Aaa! 
 - Aaa! Czaisz, jedziemy w sobotę do Poznania do Galerii Malta, będą losować, mamy szansę!
 - Wiem, Majka wiem! Wszystko mi powiedzieli! ciekawe kogo dostaniemy. Może Beyonce?! Albo Katy Perry?!
 - Coś Ty, na pewno Brad'a Pitt'a!
 - Majcia, zejdź na Ziemię, gdzie takie ciacho i my... no proszę Cię. 


Dwa dni później, sobota 12.04.2014r., godz. 13:10

   - Denerwujesz się? - szepnęła mi do ucha Ola. Stałyśmy obie przy stoliku dla uczestników, na którym były rozłożone ciastka, placki, rogaliki i inne słodkości (czy ci ludzie nie potrafią zrozumieć, że niektórzy takich rzeczy jeść nie moga, no szlag teraz trafi moje starania!). Ubrałyśmy się dość elegancko, lecz nie przesadnie. Ola miała na sobie spodnie w czarno-białe paski, w ten sam wzór bransoletkę oraz czarną koszulę z białym kołnierzykiem. Do tego założyła czarne koturny i kolczyki-różyczki. Makijaż miała wyrazisty, ale nie przesadny. Wyglądała ślicznie (link). Natomiast ja miałam założone (link) czarne spodnie i żakiecik tego samego koloru, do tego limonkową koszulę i vansy, a na szyi zawiesiłam łańcuszek-kotka, który jakiś czas temu dostałam od rodziców. Obie prezentowałyśmy się nienagannie. 
 - Trochę się denerwuję, ale nie tak bardzo. A Ty? - na to dziewczyna skinęła głową, że tak. Nie dziwiłam się. Tak prawdę mówiąc nogi miałam jak z waty, a serce kołatało jak szalone, ale nie dałam po sobie poznać. Zachowałam kamienną twarz i czekałam na wynik losowania. Te sekundy dzielące nas od informacji o wyjeździe ciągnęły się w nieskończoność, aż w końcu w moich uszach rozbrzmiał głos faceta ze słuchawki. Nim jednak przeszedł do sedna minęły kolejne miliony minut, a później zaczął losowanie. 
   W jakiejś sporej, okrągłej komorze były trzy karteczki z trzema różnymi gwiazdami. To na kogo trafimy zależało tylko i wyłącznie od losu oraz szczęścia. Najważniejsze było dla nas to, by nie trafić na jakieś rozpuszczone dzieciaki, którym sodówka uderzyła do głowy i teraz mając powiedzmy dwadzieścia lat uważają się za nie wiadomo kogo. 
 - Pani Maja Tadla wraz z panią Aleksandrą Janas otrzymują.... - zamarłam. - One Direction! Gratulacje!
 - Że co?! - powiedziałam dość głośno.
 - Majka, ciesz się! O matko, w końcu ich poznam! - cieszyła się Ola. Jednak mnie nie było wesoło...

4 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz! :)